środa, 7 października 2015

T.O.B.S - Rozdział 1

Siedziałem w ławce i znudzony patrzyłem przez okno. Strasznie dziś gorąco... Nie lubię takiej pogody. Wolę, jak jest chłodniej. Patrzyłem na ludzi ukrywających się w cieniu lub pod parasolami. W takie dni najlepiej nie wychodzić z domu... 
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek, oświadczający koniec zajęć. Leniwym ruchem wstałem i skierowałem się w stronę szatni. 
***
Szedłem kamienistą ścieżką, a dźwięk cykających cykad mi w tym towarzyszył. Westchnąłem ciężko, ocierając pot z czoła. 
Nagle usłyszałem charakterystyczne wibracje mojej komórki, oznajmiające nową wiadomość. 
--
Od: Tata
Temat: Brak tematu
Wiadomość: Mógłbyś zrobić zakupy na kolację?
--
I teraz jeszcze to... Ale nie mogę odmówić. Wiem, jak tata ciężko pracuje, aby nas utrzymać, nie ma czasu na takie rzeczy, jak zakupy czy gotowanie. Dlatego ja się tym zajmuję. 
Odpisałem tylko krótkie "Jasne." i schowałem telefon do kieszeni. Teraz powinienem pomyśleć, co zrobić na kolację... 
***
-Wróciłem!-krzyknąłem, będąc już w domu. 
-Och, witaj z powrotem, Yasuo-przywitał mnie mój ojciec, wychylając się z salonu.
-Dzisiaj będzie ryba, pasuje ci?-zapytałem, wchodząc do kuchni. 
-No pewnie.-uśmiechnął się szeroko. 
Odwzajemniłem gest i zacząłem przyrządzać danie. 
Po około 30 minutach ojciec wszedł do kuchni, a właściwie stanął w drzwiach i oparł się o ich framugę. 
-Hej, Yasuo...-zaczął. 
-Tak?
-Masz może...kogoś na oku?
No nie. Znów zaczyna ten temat. Nieważne ile razy mu tłumaczę, że nikt aktualnie mi się nie podoba, on jest na to głuchy!
-Nie-rzuciłem krótko. 
-No weź...jestem twoim ojcem, mi możesz powiedzieć... 
-Ryba gotowa-zmieniłem temat i wyszedłem z pomieszczenia.
-Idę się przejść, zacznij beze mnie-powiedziałem i skierowałem się w stronę wyjścia. 
-Robi się ciemno... 
-To nic.-zamknąłem za sobą drzwi. 
***
Nienawidzę! Po prostu nienawidzę, jak o tym mówi! Już nie o sam związek chodzi, nawet jak mi wypomina, czemu nie przyprowadzam przyjaciół i że chce ich poznać, to się wściekam! Czemu ich nie przyprowadzam? Proste-bo ich nie mam! Ale nie mogę mu powiedzieć, że to przez to, że zajmuję się domem i zwyczajnie nie mam na to czasu... 
To nie tak, że nikt się do mnie nie odzywa. Oczywiście, próbowali do mnie zagadać, ale kończyło się to rozmową na jeden temat i krótkim "cześć" na pożegnanie. Kopnąłem ze złości jakiś kamyk. Cholera... 
Nagle zobaczyłem przed sobą postać chłopaka, stojącego na środku drogi. Co on wyprawia? Stał i patrzył się na mnie, uśmiechnięty od ucha do ucha. 
-Uhm... Przepraszam, czy coś się stało?-zapytałem niepewnie. 
-Chciałbym...-wziął głęboki oddech, po czym kontynuował-...pokazać ci, jak być szczęśliwym. 
Wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku, a ręce miał splecione za sobą. To trochę... przerażające. 
-Szczęśliwym...?-powtórzyłem.
-Wystarczy, że mi zaufasz-mówiąc to, wyciągnął do mnie dłoń. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale... zacząłem powoli iść w jego kierunku. Czy dobrze postąpiłem?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Taki krótki rozdzialik :") Wybaczcie, za to :d Ale rozdziały są pisane bardziej na wattpada ._. To raczej tyle ode mnie...
~Bayu